Camino 2010


Odpowiadając na Apel papieża Jana Pawła II wygłoszonego w Santiago de Compostela w roku 1982, "aby jednocząca się Europa powróciła do swoich korzeni chrześcijaśskich", Andrzej Kofluk (lat 60) i Staszek Ozdoba (lat 64) wyruszyli we wtorek 6 kwietnia 2010 na szlak Świętego Jakuba „z progu domu” i swojego kościoła. W ten sposób przywracają tradycję pielgrzymowania do Grobu św.Jakuba Apostoła Starszego w Hiszpani, który to pątniczy szlak był bardzo popularny i uczęszczany w wiekach średnich.

Rozpoczęli od uczestnictwa we mszy św. w kościele pw.św. Maksymiliana Marii Kolbego o godz. 6.30 rano. O godzinie 7.00, po błogosławieństwie na drogę, udzielonym przez ks.Waldemara Czarnotę, wyruszyli na liczącą ponad 3500 km drogę, którą zamierzają przebyć pieszo, idąc przez Środę Śląską, Legnickie Pole, Lubań, Zgorzelec, Goerlitz, Zittau, Pragę, potem przez Niemcy, Szwajcarię, Austrię, Francję i niemal cała Hiszpanię do Santiago de Compostela.











Po Mszy św. żegnali ich jeszcze w kościele znajomi, bliscy, rodzina oraz przedstawiciele prasy katolickiej i organizacji społecznych:














Po wyjściu z kościoła żegnano ich pod pomnikiem papieża Jana Pawła II:
























































Grupa pielgrzymów i przewodników turystycznych odprowadziła ich aż do Leśnicy.
Po wyjściu z kościoła pw.św.Maksymiliana Marii Kolbego - dwaj pątnicy: Andrzej Kofluk i Stanisław Ozdoba wyruszyli w swoją długą, liczącą ok. 3526 km wędrówkę.











Pątnicy najpierw dotarli do ulicy Popowickiej, gdzie znajdowały się pierwsze muszle oznakowanego szlaku świetego Jakuba, potem skrajem Parku Zachodniego do kościoła św.Jadwigi na Kozanowie i dalej w kierunku Pilczyc.
Zwyczajem pilegrzyma idącego do Santiago de Compostela jest odwiedzanie wszytskich kościołow po drodze, przynajmniej tych otwartych. Odwiedzili więc kościół pw.Macierzyństwa NMP na Pilczycach.


























Po opuszczeniu Pilczyc nasi dwaj pielgrzymi wyruszyli w kierunku Środy Śląskiej, idąc najpierw ulicą Królewiecką, gdzie stopniowo zaczęły ich opuszczać kolejne osoby odprowadzajace.














Następnie przeszli oni przez Marszowice, ciągle jeszcze razem z najbardziej wytrwałymi "odprowadzaczami".





Po wyjściu z Marszowic szli przez las leśnicki.





Las leśnicki był miejscem, gdzie większość "odprowadzaczy" zakończyła wspólną z nimi pielgrzymkę i pożegnała Andrzeja i Staszka.












































Potem był zamek w Wojnowicach i odpoczynek w nim:











Za Wojnowicami znowu droga prowadziła przez las:








Pielgrzymi minęli Miękinię:








Teraz droga prowadziła przez las i miejscowości Siemichów i Kadłub.
W Kadłubie mały odpoczynek w cieniu przydrożnej kapliczki.








Póżniej droga do Świętego:








Dotarli do kościoła w Świętem:








Dotarli do Środy Śląskiej gdy już zaczynało się ściemniać:





Ale nie zakończyli dnia w Środzie Śląskiej. Po przebyciu kolejnych 4 km dotarli do Proszkowa. Od wyjścia z Wrocławia mieli już za soba 40 km, niosąc na plecach ok. 20 kilogramowe plecaki!








I tutaj przenocowali u gościnnej rodziny Pana kościelnego w Proszkowie:








I tak się zakończył ich PIERWSZY DZIEŃ, jak się póżniej okazało - 104 dniowej pielgrzymki.

W Proszkowie znajduje się rozwidlenie szlaku Świętego Jakuba:
- znakowany muszlami żółtymi prowadzi przez Kwietno i Ruję do Grzybian, gdzie znów się rozwidla;
- znakowany muszlami białymi prowadzi do Lubiąża a potem przez Prochowice do Grzybian.
Ponieważ szlakiem białym obaj pielgrzymi wędrowali już w ubiegłym roku w czasie weekendowych przejść Via Regia, więc teraz zdecydowali, że pójdą szlakiem znakowanym muszlami żółtymi.

I tak DRUGIEGO dnia rankiem wyszli z Proszkowa i udali się przez przez Kwietno, Ruję do Grzybian, gdzie było kolejne rozwidlenie szlaku. Mozna było stąd iść albo do Legnicy, albo na Legnicke Pole, miejsce słąwnej bitwy Henryka Pobożnego z Tatarami w 1241 r. Pielgrzymi zdecydowali się pójść do Legnickiego Pola i tam też był koniec DRUGIEGO dnia ich pielgrzymowania. Tutaj nocowali - tym razem we własnych namiotach, przy temperaturze nad ranem - ok. 0 C. Brrrrr...

Czwartek 8 kwietnia 2010 - Dzień trzeci - Legnickie Pole - Złotoryja

Piątek 9 kwietnia 2010 - Dzień czwarty - Złotoryja - Lwówek Śląski

Sobota 10 kwietnia 2010 - Dzień piąty - Lwówek Śląski - Lubań


Niedziela 11 kwietnia 2010 - Dzień szósty - Lubań - Goerlitz
NIEDZIELA MIŁOSIERDZIA BOŻEGO











































































1/Msza św. w kościele NMP w Lubaniu -Uniegoszczy w całości poświęcona ofiarom tragicznej katastrofy samolotu w Smoleńsku. W homilii niedzielnej ks. Marek Kurzawa dzielił z innymi ból , rozpacz , bezradność .... na zadawane sobie i wzajemne pytanie "a gdzie był wtedy Pan Bóg ? - PAN BÓG BYŁ W TYM SAMOLOCIE , BYŁ Z KAŻDYM Z NICH W TYM MOMENCIE OBEJMUJĄC SWOIM RAMIENIEM KAŻDEGO Z OSOBNA ..... a wiara nasza w zbawienie i zmartwychwstanie nie pozwala trwać w smutku i załamaniu .......".
[ dodam od siebie : współ-czuć to czuć to samo , ten sam ból i strach umierania ,ale też radość spotkania z Panem i Katyńskimi Męczennikami sprzed 70 lat po drugiej stronie ,ONI narodzili się już do Nowego Życia , tak jak i Jan Paweł II przed 5 -ma laty ....i wielu , wielu innych .... ]

Na koniec mszy świętej ksiądz Marek pobłogosławił indywidualnie Pielgrzymów i Wiernych.
Do Andrzeja i Staszka dołączyli Odprowadzacze z Lubania : Emil , Tomek , Krystyna - szliśmy razem do Zgorzelca , a Emil doprowadził Pielgrzymów do Goerlitz.

2/Tablica informacyjna o Szlaku w Lubaniu - fotki dokumentują aktualne miejsce , czas i cel dalszej wędrówki.

3/Mijamy kościół pw. św. Jadwigi śl.(w budowie) i Krzyż Milenijny na lubańskich Błoniach - zapalenie znicza za Ofiary katastrofy /proporczyk polskiej flagi okryty kirem /.

4/Pisarzowice - sklep spożywczo-przemysłowy prowadzony przez Pana JAKUB'OWSKIEGO - ojca aktualnej Miss Polski, samą Miss też można tutaj czasem spotkać !
następnym razem pewnie będzie już tutaj "stoliczek i rogaliczek ...od Jakubowskiego" dla pielgrzymów.

5/Henryków - godz. 12.00 syreny i 2 minuty ciszy ku pamięci ofiar katastrofy ,koronka do Miłosierdzia Bożego oraz hymn "Boże coś Polskę..." w kościele pw.św. Mikołaja ,pod obrazem św. Jakuba Seniora .
- Krasnale niczym wrocławskie pozdrawiają przechodniów i wędrowców ...
- cis ,ludzie przychodzą , odchodzą a on trwa w tym miejscu od wieków -miejsce popasu i chwila odpoczynku z miejscowym gościnnym kotem.

6/ Gronów - niestety pałac z zamknięty - kawa w pastylce na przystanku autobusowym zastąpiła tą prawdziwą parzoną jesienią przez gościnną Panią Wandę....owce , bociany w gnieździe ,żonkile ,hiacynty , fiołki - to uroki i zapachy DROGI....

7/Skrzyżowania starej Via Regia z nową A-4 - przechodzimy na drugą stronę ...ciężko .....zimno.....mokro....do celu daleko .... już widać Zgorzelec !
- NIE JESTEŚCIE SAMI - IDZIEMY TEŻ Z WAMI I ZA WAMI----

12-24 kwietnia 2010 - Droga przez Ziemię Łużycką i Czechy


12 kwietnia 2010 (poniedziałek) - Goerlitz - Hirschfelde

13 kwietnia 2010 (wtorek) - Hirschfelde - Chrastava

14 kwietnia 2010 (środa) - Chrastawa - Cesky Dub

15 kwietnia 2010 (czwartek) - Cesky Dub - Mlada Boleslav

16 kwietnia 2010 (piątek) Mlada Boleslav - Stara Boleslav

17 kwietnia 2010 (sobota) Mlada Boleslav - Praga i tam nocleg u O.Dominikanów

18 kwietnia 2010 (niedziela) Praga i tam nocleg

19 kwietnia 2010 (poniedziałek) Praga - Zadni Treban i tam nocleg w lesie (bardzo zimno)

20 kwietnia 2010 (wtorek) Zadni Treban - Bakova - nocleg w lesie (bardzo zimno)

21 kwietnia 2010 (środa) Bakova - Rozmital - nocleg w schronisku

22 kwietnia 2010 (czwartek) Rozmital - ????

23 kwietnia 2010 (piątek) ???? - Klatov

E-mail z soboty 24 kwietnia od Andrzeja:

Pawle, jesteśmy w Klatovie, po morderczym marszu dotarliśmy. Poprzedniej nocy w namiocie zamarzła woda. My wytrzymaliśmy. Popsuł się mój aparat fotograficzny. W Nepomuku krążyłem po mieście i nie znalazłem mechanika od naprawy.
Plan mamy taki, aby dziś przenocować koło granicy jeszcze po Czeskiej stronie, a później do Ratyzbony (Regensburga). Wydaje mi się, że dwa trzy dni wystarczą. Oczywiście grzechem by było, nie obejrzeć tego pięknego miasta.
Staramy się utrzymywać średnią około 33 km. Nasze hasło 33, tak wymyślił Stasiu, a ja z chęcią je podtrzymałem.
Żyjemy dzisiejszym dniem, tym co Pan chce nam dać, a daje obficie. Nie mamy dostępu do map trudno nam planować Stasiu regularnie wysyła meldunki do Zbyszka. Jeśli nie spotkamy noclegu po drodze w Czechach "Ubytovanie" idziemy do zachodu słońca i zalegamy w naszych namiotach. Rano wstajemy i idziemy. Modlitwa, spanie jedzenie i dalej. Oglądanie ładnych widoków to nasza rozrywka (a jest co oglądać). Martwi mnie brak aparatu i zapasowych baterii do komórek (błąd, że nie wzięliśmy))
Do domu nie mam kiedy napisać, o korespondencji nie wspomnę, a zobowiązałem się.
Z prośbą o modlitwę.
Staszek i Andrzej

Mapka trasy:
http://www.wroclaw-santiago.kompant.pl/
Na powyższej mapce znajduje się mapka ich trasy. Można kliknąć i prześledzić ich drogę.

Oto słowa Andrzeja Kofluka ze Starej Boleslavi (miejsce urodzenia świętego Wojciecha, patrona Polski):
Po tragedii
Jesteśmy u wrót Pragi w Starej Boleslavi, jest godzina trzecia nad ranem. Zmęczenie staje się rutyną. Początkowo obolałe nogi (pęcherze, zakwasy) zwracały na siebie uwagę. W tej chwili stały się częścią naszego pielgrzymowania i przyjmujemy je jako stan normalny. Wrażeń jest moc i wiele jest do opowiedzenia. Gdybyśmy cofnęli czas, sprzed 10 kwietnia opowiadałbym o nich. Możliwe, że wrócę jeszcze do nich. Ale... Tragedia nieopodal Lasu Katyńskiego dotyka nas wszystkich.
Ograniczony dostęp do informacji, sprzyja bardziej refleksyjnemu podejściu do tego co się wydarzyło. Wieść dopadła nas 10 kwietnia przed dziesiątą we Lwówku Śląskim, przed kościołem Ojców Franciszkanów. Cieszyliśmy się z przyjazdu Krzysztofa, Danusi i Zdzisława. Zadzwonił telefon usłyszałem sympatyczny głos Pawła "Niestety mam dla was smutną wiadomość. Pan Prezydent Lech Kaczyński nie żyje". Nie potrafiłem uwierzyć, tak jak my wszyscy. Rozdzwoniły się telefony. Uszczegóławiają się informacje. Dociera do nas, że po raz kolejny nieopodal Smoleńska tracimy naszą elitę. Wiosną 1940 roku z rozkazu Stalina, strzałem w tył głowy. Teraz... W pewnym momencie Danusia dostaje telefon od córki, która w telewizji oglądała relacje na różnych międzynarodowych stacjach. Cały świat mówi, o naszej tragedii. Tej teraz i tej sprzed siedemdziesięciu lat. Czy trzeba było kolejnych ofiar, aby świat, abyśmy my o nich nie zapomnieli. Dlaczego zginęło, tak wielu wspaniałych ludzi? Ludzi, którzy o tamtej tragedii pamiętali, którzy swoją odwagą cywilną i zaangażowaniem w sprawy Polski dawali świadectwo patriotyzmu. Czy musieli dać to świadectwo jeszcze raz i to w sposób ostateczny? Przecież tam zginęli ludzie, którzy wspierali nas w walce o upamiętnienie we Wrocławiu rtm Witolda Pileckiego. Nie ma już między nami Pani Anny Walentynowicz, która swoim stanowczym głosem wsparła nasze działania. Trudno uwierzyć, że nie ma już wśród nas Pani Posłanki Oli Natali-Świat, która nas wspierała i inspirowała do działań. Zabraknie Pana Prezesa IPN Kurtyki, który dowód swojego wsparcia wyraził w liście skierowanym do Inicjatywy Obywatelskiej "Tak dla Pileckiego". Jeszcze przed świętami dostaliśmy od Niego życzenia już dla Inicjatywy Obywatelskiej "Tak dla Wrocławia". Miejmy nadzieję, że zespól wspaniałych fachowców i patriotów, który zgromadził w Instytucie Pamięci Narodowej, nie rozpierzchnie się.
Wymieniłem tylko trzy osoby z długiej listy ofiar. Pamięć o nich dominuje na naszej pielgrzymce. Wychodziliśmy z Wrocławia 6 kwietnia, z chęcią niesienia przez ścieżki i drogi Europy spraw naszej ojczyzny i Wrocławia. Od 10 kwietnia niesiemy również pamięć o ofiarach ostatniej tragedii. Mamy nadzieję, że my Polacy, że Europa, że świat powróci do swych korzeni.

Bawaria (25 IV - 13 V 2010)


14 maja przekraczają granicę niemiecko-austriacką w niedużej odległości od Szwajcarii

13 maja Nocleg w Scheidegg u Polki z Opola - ostatni nocleg w Niemczech w Bawarii

12 maja 2010 Nocleg w Genhofen

11 maja 2010 Nocleg w Westnau

10 maja 2010 z Ottobeuren do Altusried

W dniu 9 maja 2010 Danuta Szafarewicz napisała:

Rozmawiałam przed chwilą z Andrzejem.Znowu pada.Noclegi b.drogie.
Dzisiaj nocują w lesie na ambonie.Jak mi powiedział -ambona - myślałam, że są w jakimś kościele. A oni na ambonie myśliwskiej w lesie nocują.Andrzej mówi ,ze jego namiot to nieporozumienie. Chudy i przemakalny.
Wyliczyli, że za 2 - 3 dni będą w Szwajcarii.Andrzej mówi,że schudł.
Powiedział że są niedaleko E 7 koło Ottobeuren.
Tak mi podyktował.Oglądali poprzednio jakieś opactwo benedyktyńskie.Ma masę
zdjęć.Ktoś z Monachium dojechał i im podrzucił jedzenie.Danuta

A 3 dni wcześniej był list od Polaków zamieszkałych w Bawarii:

Dziś odwiedziliśmy samochodem naszych pielgrzymów na szlaku w malutkiej miejscowości Dirlewang w Bavarii.
Pielgrzymi mają sie dobrze i idą dziś jeszcze do Mussenhausen. Ostatnie dni bez przerwy padało i pielgrzymi mają mokre plecaki i namioty.
Spali w lasach. Dzis rano trochę w lesie pobłądzili, ale jakoś na dobrą drogę w końcu wyszli. Oznakowanie szlaku w tej części Bawarii nie jest najlepsze.
Maszerują dziennie po około 8 godzin. Jeszcze jakieś cztery-pięć dni i będą w Austrii (...).












Relacja ze spotkania Państwa Kowalików z Monachium z naszymi Pielgrzymami:
Szczęść Boże,
w minioną niedzielę mieliśmy okazję spotkać naszych pielgrzymów w Stammham Westerhofen. Pielgrzymi byli w dobrej kondycji, aczkolwiek zimne noce i deszczowe dni mocno im dały się we znaki. Pomimo to, że jest mokro i zimno, to mają dobry humor i promienieją radością oraz entuzjazmem. Na następne dni w Bawarii meteorolodzy przewidują deszcze i niskie temperatury. Noclegi w namiocie mogą być wyczerpujące przy takich warunkach. Pielgrzymi relacjonowali nam, że woda im w butelce na noc zamarzała. Dziś są już w Augsburgu, wiec tempo mają niezłe. Ale powracając do spotkania w Stammham Westerhofen, to spotkaliśmy sie około godz. 12:00 i udaliśmy się na wspólny obiad do Gasthofu. Pielgrzymi mogli podładować swoje komórki i i GPS-a. Staszek i Andrzej pokazywali nam swoje zdjęcia i relacjonowali, że po drodze spotyka ich wielka serdeczność i sympatia, i że pomimo to, że nie znają zbytnio języków, to mimo to, da się dogadać z ludźmi.
Pozdrawiamy, Adam i Dorota Kowalik


4 V - 5 V 2010 gdzieś za Donauworth - Eisenbrecht (leje deszcz nie można pisać)

3 V - 4 V 2010 Bernahard - gdzieś za Donauworth


2 V - 3 V 2010 Eichstatt - Bernhard

1 V - 2 V 2010 Bettgrum - Eichstatt

30 IV - 1 V 2010 Kelheim - Bettgrum

30 IV 2010 - doszli wieczorem do Kelheim an der Donau i tu był n ocleg

30 kwietnia wieczorem otrzymałem od Andrzeja bardzo ciekawy email:

Jestesmy w Kolheim an der Donau, zgarnal nas do domu chlopak, ktorego tato idzie z Saragosy do Santiago de Compostela.
Wczoraj z okoic kosciola sw. Jakuba (jakze by inaczej) zgarnela nas na nocleg dziewczyna architekta
Caly czas dzieja sie wokol nas jakies niezwykle historie. Dzisiaj Gosc odspiewal Czarna Madonne po niemiecku,
I teraz wniosek: Rzecz jasna ze Wcale nie trzeba sie przygotowywac do drogi, tylko dac sie prowadzic. I miec szeroko otwarte oczy...
Stasiu slusznie stwierdzil , ze otaczaja nas Aniolowie, juz sie do tego przyzwyczailismy, ze ida z nami...
Czekamy co jeszcze wywina!
a zaczelo sie od - Panie Krzysztofie - od anielskiego kurczaka Pani Asi.
Jeszcze czuje jego smak z drogi do Lubania.
Prosze Aniola Asie pozdrowic
A ja pozdrawiam wszyskie inne Anioly


29 IV 2010 - chyba z Ratysbony (Regensburg) do ????

Andrzej napisał wcześniej:
Jesteśmy w Ratyzbonie u miej gospodyni, która nas zgarnęła z kościoła śwJakuba.
Rzeczy niezwykle zdarzają sie co chwilę. Dzisiaj zatrzymałem sie na chwile, aby poprosić o wodę. Pan zaprosił nas do ogródka. Przy wejściu zorientowałem sie, ze prowadzi małą winnice i produkuje wino. Bardzo dobre. Poczęstował nas. Pokazał zdjęcia z Polski.
Miastem partnerskim jego miejscowości jest Szczytna Śl. Był tam.
Pokazał nam też samochody zabytkowe. Zrobiłem sobie zdjęcie w Tatrze z 1935 roku. Dał na drogę butelkę wina, która teraz zostawiamy w Regensburgu.
Najciekawsze na końcu. Otóż 50m od naszej drogi jest niepozorna
kapliczka, jakich wiele w Bawarii, a w niej obraz naszej Czarnej
Madonny. Miałem rozładowaną komórkę, wcześniej popsuł mi sie aparat, a
mimo wszystko udało się zrobić zdjęcia. Kapliczka położona jest w
niezwykłym miejscu z punktu widzenia geologii. Dolina, w której się znajduje, oddziela dwa wzgórza jedne to granit, a drugie zbudowane jest z wapienia (jak powiedział nasz miły gospodarz "jura").

Cały czas gonimy i nie mam czasu napisać więcej słów. Żałuję więc , ze oddałem dyktafon, może bym cos nagrał w czasie marszu, to jedyny moment, kiedy mogę zebrać myśli.

W niedziele przekroczyliśmy granice czesko-niemiecka. Wydawało nam sie,
ze w Bawarii bez problemów trafimy na Msze św. Okazało się, że się
myliliśmy. Jest późne popołudnie, a tu widoku na Mszę nie ma. Wreszcie zobaczyliśmy w oddali kościół. Spytaliśmy przechodzących ludzi, kiedy Msza św. powiedzieli, że o 17.00. a była za kwadrans 17-ta. Mimo zmęczenia rzuciliśmy sie prawie biegiem.

Dotarliśmy do kościoła było po piątej, a kościele pusto. Pomyśleliśmy,
ze może w innym kościele i znowu sprint. Po drodze zaczepiłem starszego
pana, pytając "prawie" po niemiecku, gdzie jest drugi kościół, a pan do
mnie piękna gwarą śląską, że to właśnie ten. Teraz juz mogłem się
należycie wysłowić i powiedziałem, że o 5 miała być, ale teraz nie ma
nikogo w nim. On powiedział, że owszem o 17-tej, ale w dni powszednie,
natomiast w niedziele jest o 19. Musieliśmy niezbyt pięknie pachnieć, bo
miły starszy Pan wskazał nam publiczną ubikację z łazienką. Starszy pan
pożegnał nas i powiedział, że idzie na cmentarz przy kościele.
Doszliśmy i dopiero przy kościele dotarło do mnie, ze tu są
franciszkanie. Poszedłem na furtę, tam poprosiłem o naładowanie baterii w
naszych GPS, to nasz stały problem. Poszliśmy sie umyć i czekaliśmy na
Mszę św. Zaczęła się Msza, wszystko było normalnie. Podchodzimy do
komunii, a ksiądz do nas - „Ciało Chrystusa”. Po Eucharystii Stasiu mnie pyta
skąd on wiedział, że jesteśmy Polakami i wtedy mnie olśniło, że ten starszy
pan, to zakonnik. Poszliśmy na furtę po GPS, a o. Leon zapytał, czy mamy
gdzie spać. Powiedzieliśmy zgodnie z prawda, że codziennie zdajemy sie
na łaskę Bożą i ludzką. Ojciec poszedł spytać przełożonego o zgodę i za
chwile zaprosił nas do rozmównicy, gdzie mogliśmy się wygodnie położyć
na szerokiej kanapie. O. Leon przyniósł czajnik dobrej herbaty i chleb.
Rano uczestniczyliśmy w brewiarzowej jutrzni, a po Mszy zostaliśmy
zaproszeni na śniadanie. Później o. Leon pozwolił nam nagrać audycje dla
Radia Rodzina.Dzień później nocowaliśmy u stop Drogi Krzyżowej w Moosbach.

Przedwczoraj dotarliśmy zmęczeni na Gorę Pielgrzymkową i znowu tak jak
zawsze do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, gdzie będziemy spać. Była prawie 19.30. Usłyszałem w kościele śpiewy. Weszliśmy. Ludzie patrzyli na nas z
sympatią, tak jak wszędzie (jedyny przypadek, gdzie było inaczej to
ostatni moment w Czechach, ale o tym przy innej okazji). Poprosiłem
kościelnego o pieczątkę, bo ksiądz juz wyszedł. Kościelny zaprowadził nas na
plebanie do księdza. Ksiądz przybił pieczątkę, poprosiłem o możliwość
rozbicia namiotów. Ksiądz chwilę pomyślał… i zaproponował salkę katechetyczną.
Pokazałem list od bp. Janiaka, wiec dal jeszcze po piwie. Salka piękna z
kuchnią zastawą. Uczta była skromna, ale w godziwych warunkach. I co
najważniejsze – Była w niej umywalka! Można więc było zrobić pranie, no i … w końcu porządnie umyć się.

Zawsze spotyka nas cos ciekawego. Dzisiaj jak wspomniałem jesteśmy w Ratyzbonie u Ani z jej 10-mięsiecznym Linkusem. Ania jest w drugim miesiącu ciąży. Jej męża chyba nie zobaczymy, bo ma wrócić o 11-tej, a my juz wtedy będziemy daleko w drodze. Gospodyni poczęstowała nas spagetti i szklaneczką wina. Prosiła o modlitwę. I ją zaniesiemy w sercu do Santiago.
Andrzej Kofluk

28 IV 2010 - Wyszli z Pilgrimsberg - prawdopodobnie dojdą do Ratyzbony (Regensburg)

27/28 IV - Nocleg w Pilgrimsberg

26/27 IV - Nocleg u franciszkanów w Neuekirche


Austria i Szwajcaria (14 maja - 27 maja 2010)


Przypominam że trasę ich pielgrzymki można zobaczyć na mapie pod adresem:
http://www.wroclaw-santiago.kompant.pl/

ONI JUŻ MINELI PÓŁMETEK!!!


27 maja 2010 - Przewidywane wejście do Francji...

26 maja 2010 - powinni po raz ostatni nocować w Szwajcarii....

25 maja 2010 - Przypuszczalnie doszli do Lozanny nad brzegiem Jeziora Genewskiego

24 maja 2010 Nocleg w Romont w namiocie

23 maja 2010 Nocleg w Heltenried w schronisku

22 maja 2010 Nocleg w Thun w namiocie

21 maja 2010 Nocleg w Interlaken w stodole

20 maja 2010 Nocleg w Schried (szopa)

19 maja 2010 Nocleg w Ennetmoos schronisko

18 maja 2010 Nocleg w Alphtal schronisko

17 maja 2010 Nocleg w Rapperswil d piel

16 maja 2010 Nocleg w Wattwil w namiocie

15 maja 2010 Nocleg w St Galen (pierwszy nocleg w Szwajcarii) i tam tez rankiem 16 maja udział we mszy św.

14 maja 2010 Nocleg w Hochst (pierwszy i jedyny nocleg w Autrii, przez która ida tylko 1 dzień).

Pogoda jest fatalna, średnia temperatura dnia o 5 stopni niższa niżeli w Polsce i ciągle pada.


FRANCJA


Dzień nr 70 od wyjścia z Wrocławia

22 czerwca 2019 (wtorek) - dotarli do Roncesvalles - tu znajduje sie pierwsze alberge w Hiszpanii. W tym dniu wystartowali z wyskokoscvi 180 mnpm i weszli na wyskokosc 1502 mnpm z ciezkimi plecakami, potem zeszli na wyskokosc ok. 800 m stromymi serpentynami gorskimi. Sa to przeciez Pireneje!

21 czerwca 2010 (poniedzialek) - Dzien dotarli do Saint Jean Pied de Port - ostani nosleg we Francji - tu jest START slynnego Camino France - a 10 km dalej juz granica Hiszpanii!!!

20 czerwca 2010 ...
19 czerwca 2010 ...
18 czerwca 2010 ...
17 czerwca 2010 ...
16 czerwca 2010 ...
15 czerwca 2010 ...


HISTORIA NOCLEGÓW POPRZEDNICH
14 czerwca 2010 (poniedziałek) - wieczorem nocleg w LECTOURE
13 06 saint antonine schr
12 06 moissac schr
11 06 lauzerte schr
10 06 baffalie nam
09 06 desvio nam
08 06 cajarc nam
07 06 figeac nam
06 06 congues schr
05 06 ESTAING NAMIOT
04 06 saint come de olf schr
03 06 aubrac
02 06 aumont aubrac nam
1 06 sw roch
31 05 albert mieszkanie 0.
30 05 le puy
29 05 montfaucon namiot
28 05 marian mieszkanie
27 05 beaumont schron
26 05 gland schronisko
25 05 lozanna namiot


HISZPANIA

Andrzej i Staszek wedruja juz szlakiem camino w Hiszpanii.
We czwartek 24 czerwca 2010 spali w schronisku w OBANOS.
Poniewaz ja sam rowniez pielgrzymuje tym szlakiem, a w srode lub czwartek Staszek i Andrzej mnie dogonia na trasie pielgrzymki, wiec przerywam pisanie na tym blogu, gdyz nie mam czasu pisac na dwoch blogach naraz i to w czasie pielgrzymki. Do internetu siadam raz na 3-4 dni wieczorem na pol godziny, wiecej sie nie da.
Poniewaz wkrotce bedziemy pielgrzymowac razem, zatem informacje o calej naszej SZOSTCE: Andrzej, Staszek, Pawel, Jasia, Jadzia i Krysia - znalezc bedzie mozna na moim wlasnym blogu pielgrzymkowym pod adresem:
www.wrocamino.blogspot.com